piątek, 24 sierpnia 2012

City

 Parę dni temu odwiedziłyśmy City, czyli centrum finansowo-usługowe w ścisłym centrum Londynu. Ogromne wieżowce, niesamowita architektura, pełno ludzi w garniakach biegających tam i z powrotem oraz mało turystów. Czułyśmy się trochę jak intruzi ;) Oczywiście pod katedrą św.Pawła tłum(na schodach głównie biznesmeni jedzący lunch), chciałyśmy wejść do środka, ale te 15 funtów wolałyśmy wydać na coś innego(tak, wiemy, że warto zobaczyć tą katedrę, ale może następnym razem;)). Przeszłyśmy przez Tower Bridge, chociaż najpierw znalazłyśmy się w jakieś azjatyckiej dzielnicy - zafundowało nam to niezły szok kulturowy, bo z bogatej dzielnicy finansów przeniosłyśmy się na bazar, wśród niskiej zabudowy z meczetem na czele. Brzegiem Tamizy doszłyśmy do mostu Milenijnego, a stamtąd pieszo dotarłyśmy na Covent Graden aż w końcu usiadłyśmy w metrze.










Jak się okazało, jest to jedyne zdjęcie Tower Bridge z dalszej odległości...


A to już na Covent Garden. Mama kazała nam tam iść, no to poszłyśmy;) 
Jest to podwórko wewnątrz kamienic, znajdujące się przy Shorts Gardens, niedaleko Cambridge Theatre. Mały, przytulny i kolorowy świat, zupełnie inny od tego "na zewnątrz".  

A to argentyński pierożek empanadas na ciepło z szpinakiem i rukolą, mniam. 

I tak się okazało, że już prawie minęły nam te 3 i pół tygodnia tutaj. Wiele miejsc nie zostało przez nas odkrytych, ale na to potrzeba trochę więcej czasu, pewnie nadrobimy jak wrócimy tu po raz kolejny;) Według naszych przewodników zwiedziłyśmy wszystko to co najważniejsze, wszystkie rozdziały odhaczone. W niedzielę zaczyna się Notting Hill Carnival, więc uda nam się załapać na największą taką imprezę w Europie, a w poniedziałek wieczorem wracamy do domu.

niedziela, 19 sierpnia 2012

Natural History Museum

Jak tutaj jest gorąco... Najlepsze miejsce to kafelki w kuchni. A tak poza tym, stwierdziłyśmy wczoraj, że skoro jest taki upał idziemy zwiedzać muzeum - głównie miałyśmy nadzieję na klimatyzację;) Padło na Natural History Museum. Niestety, klimatyzacji brak, więc na upały odradzamy.
Ale muzeum genialne. Dużo zabaw dla dzieci, niesamowite ekspozycje(można zobaczyć jak wygląda dziecko w macicy albo pogadać sobie z prawie żywym T-rexem;)), chociaż nam i tak najbardziej podobała się główna sala muzeum ze względu na architekturę ;)







Paulinie najbardziej spodobały się myszy w zaprawie....














Miałyśmy przejść się na Piccadilly Circus, ale wylądowałyśmy pod Buckingham Palace, a stamtąd jest bardzo blisko do Parlamentu, więc nasze plany zwiedzania po raz kolejny nie wypaliły ;) W Londynie fajne jest to, że tutaj naprawdę wszędzie jest blisko. Dobra, jest blisko jak się dojedzie metrem do jakiegoś punktu strategicznego;P U nas jest to Notting Hill Gate, tzn. można jechać dalej(mamy to szczęście, że mieszkamy przy czerwonej linii metra, czyli Central Line, która jedzie wzdłuż całego Londynu), ale wolimy zaoszczędzić £2 na coś innego(jedzenie zazwyczaj). Spacerkiem przez Hyde Park i jesteśmy na Oxford Street, albo wchodzimy do Green Park i jesteśmy pod Buckingham Palace. I tak też zrobiłyśmy dwa dni temu. Spacerkiem dotarłyśmy pod dom królowej, pomachałyśmy jej, posiedziałyśmy pod pomnikiem Wiktorii i poszłyśmy dalej. Troszkę się zdziwiłyśmy, bo po paru minutach wyłonił się przed nami Big Ben, czego kompletnie się nie spodziewałyśmy. Połaziłyśmy trochę bez celu(czyli jak zwykle), obeszłyśmy London Eye i zawróciłyśmy.



Tamiza w tym miejscu wygląda trochę jak plaża.... ;)




W Londynie przy 25 stopniach Celsjusza odczuwalna temperatura to jakieś 40 stopni, więc nie za bardzo miałyśmy ochotę ruszać się znad Tamizy, bo cudownie wiało.

Buckingham Palace i Wellington Arch, czuli łuk triumfalny upamiętniający zwycięstwo wojsk brytyjskich w wojnach napoleońskich.

Pod Queen Elisabeth Hall na Southbank była ułożona z klocków Lego ogromna mapa świata 

 Dotarłyśmy znowu na Covent Garden, posiedziałyśmy trochę na Trafalgar Square i przez chwilę rozważałyśmy wejście do National Museum, ale w końcu zrezygnowałyśmy i wróciłyśmy do domu. W takim upale ciężko się zwiedza.

Drzewko życzeń...

...a Polacy mają najlepsze życzenia ;D

Krany z lecącą czekoladą, Paulina "Czekoladowy Potwór" nie chciała stamtąd odejść ;) 





Muminkowy sklep♥



W sumie to nie wiemy co to jest - albo czekolada o smaku krówki, albo krówka z czekoladowymi kawałkami - wychodzi na to samo, cholernie słodkie.

zgniecione macaroons(niesiono w torbie ze szklaną butelką...), czekoladowe zdecydowanie smaczniejsze niż brzoskwinia z truskawką